
Czas ponadrabiać blogowe zaległości :) W zeszły weekend wybraliśmy się do Genewy i "przypadkiem" trafiliśmy tam w czasie Święta Muzyki. Początkowo było mi nawet trochę smutno, że ominie nas ono w Strasbourgu, bo oczywiście nie sprawdziłam programu atrakcji na ten weekend w Genewie i nie miałam najmniejszego pojęcia, co tam się będzie dziać. A działo się wiele! Po pierwsze, Fête de la Musique trwa tam aż 3 dni. A atrakcji jest tyle, że można by je nawet na tydzień (o ile nie dwa) rozłożyć! Gdy w piątek wieczorem wybraliśmy się na pierwszy spacer po Genewie praktycznie każdy pub robił swoją własną imprezę na zewnątrz, również mnóstwo restauratorów postanowiło "wyjść" do ludzi i przeniosło kuchnię (zazwyczaj w postaci jakiegoś grilla) przed knajpkę by zachęcić przechodniów, aby to właśnie u nich wydać drogocenne franki. Początkowo dziwiło mnie, że nie spotykamy nigdzie po drodze jakichś amatorskich zespołów grających na wszelakich placykach. Aż w końcu wszystko się wyjaśniło - dotarliśmy do miejsca tętniącego życiem, gdzie tańcom w rytm gorącej, latynoskiej muzyki nie było końca. Idziemy kawałek dalej kolejna scena, tym razem z muzyką folkową. W innym zaś miejscu rock. Zadziwiające było to, że wszystko było zorganizowane w taki sposób, że różne rodzaje muzyki się nie zagłuszały, a w całej zaś Genewie było prawie 40 scen, na których prezentowane były najróżniejsze gatunki muzyczne. Od muzyki klasycznej przez folk, muzykę świata, klezmer, jazz, rock, reggae, ska, hip-hop blues, metal, electro i ethno po techno (i wiele innych, których nie wymieniłam). Większość scen była umiejscowiona w dwóch wyznaczonych obszarach parkowo-turystycznych, i przemieszczanie się między nimi było dość łatwe dzięki wszędzie dostępnym mapkom z programem atrakcji. Jednym minusem był ogromny tłum ludzi, w którym dość łatwo można byłoby zgubić część swojej grupy. Drugim oczywiście ceny, no ale cóż, wybierając się do Szwajcarii trzeba być na nie gotowym.
"Tubylcy" byli zdecydowanie bardziej przygotowani od turystów i w większości zaopatrzeni we własne trunki, które bez problemu można było spożywać siedząc sobie przy specjalnie przygotowanych stolikach z ławkami.
"Tubylcy" byli zdecydowanie bardziej przygotowani od turystów i w większości zaopatrzeni we własne trunki, które bez problemu można było spożywać siedząc sobie przy specjalnie przygotowanych stolikach z ławkami.