W kwietniu mija 7 lat od mojego pierwszego pobytu w Strasbourgu. który odwiedziłam przy okazji pewnego projektu, gdy byłam na trzecim roku fizyki. W sumie to dzięki mojemu opiekunowi naukowemu, bo był to wyjazd przewidziany dla czwartego roku i wraz z 3 innymi osobami (w tym z Kasią z bloga Vanilla Island) pojechałam tak jakby "na gapę" ;)

Przygotowując tekst o Alzacji moimi oczami (klik) dla Izy wzięło mi się trochę na wspominki. I przeglądając masę zdjęć z tego wyjazdu aż mi się łezka w oku zakręciła. Postanowiłam więc się nimi troszkę z Wami podzielić, aby ukazać dlaczego będąc tu po raz pierwszy, prócz zgubionego beretu, zostawiłam w tym mieście także kawałek swojego serca :)
Pierwsze wrażenie - co tu robią domki z bajek? - czyli poprzez Neudorf w kierunku uczelni...
Już wtedy nosiłam berety, a ten mogę powspominać na zdjęciach, bo ostatniego dnia go oczywiście zgubiłam ;) Kampus uczelni niestety zbyt pięknie się (wtedy) nie prezentował, więc nie został specjalnie uwieczniony na zdjęciach...
W ciągu dnia projekt, którego tematu totalnie nie zrozumiałam i pozwoliłam starszym studentom się nim zająć :P
Przy okazji udało nam się znaleźć świetny punkt widokowy w budynku instytutu chemii, z którego znakomicie widać katedrę!
Z bliska katedra prezentuje się niesamowicie, jakby ogromny obraz wstawiony między uliczki...Przy okazji udało nam się znaleźć świetny punkt widokowy w budynku instytutu chemii, z którego znakomicie widać katedrę!
Niedaleko katedry klimatyczna (stuletnia?) karuzela (teraz już wiem, że w każdym francuskim mieście musi być karuzela).
I blisko też do najpiękniejszej części miasta, czyli Petite France...
![]() |
W tym domku na wodzie totalnie się zakochałam! |
...mamy przecież kwiecień i wiosnę!
W parku panowie starsi panowie grają w pétanque (okazało się, że jeden z nich znał nawet kilka słów po polsku!).
I znów piękne domki z cudownymi okiennicami...Na koniec alzacki przysmak, czyli tarté flambée (uwielbiam!)
Oraz wizyta w cave (winiarni), żeby trochę pysznego alzackiego wina przywieźć do Polski :)
Tak w wielkim skrócie wyglądał mój pierwszy pobyt w Strasbourgu. Wtedy zupełnie nie spodziewałam się, że kiedyś przyjdzie mi tu mieszkać, widocznie zgubiony beret przyniósł mi szczęście ;)