
W piątek do 2-giej w nocy słuchałam wiadomości, po czym nie mogłam spać. Kolejnych dwóch dni nie chciałam spędzać w domu. Chciałam uciec od tych wydarzeń i najchętniej zamieszkać gdzieś w lesie bez telewizora i internetu.
Czy się boję? Chyba każdy obawia się tego, co może przynieść nowy dzień. Kapuściński lepiej niż ja opisał plagi współczesnego świata.
Mimo wszystko chcę wierzyć, że dobro zwycięży. W piątek Francuzi otwierali swoje drzwi nieznajomym, by dać schronienie tym, którzy nie mogli wrócić do domu. W sobotę licznie oddawali krew z nadzieją, że komuś uratują użycie i ofiar śmiertelnych nie będzie więcej. Cały świat jednoczył się z pogrążoną w bólu Francją.
Modlę się o pokój dla świata. I miłość. Żeby tylko nie wpuścić jakiejkolwiek formy nienawiści do naszych serc.
A w Strasbourgu dziś piękne niebieskie niebo i słońce.